środa, 18 marca 2015

Rozdział III

Światło. Jasność tak strasznie mocna, że moje wrażliwe oczy niemal od pierwszego przebłysku zaczęły piec. Zacisnęłam powieki z nadzieją, że to uniemożliwi światłu do nich się dostać i będę mogła z powrotem rozkoszować się spokojnym, miarowym snem. Marzenie ściętej głowy.
Pod wpływem denerwującej jasności chciałam obrócić wzrok od jej źródła, jednak moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Szyja ani drgnęła, co szczerze powiedziawszy lekko mnie zaniepokoiło. Miliony myśli krążyło w mojej głowie, powoli i ospale, a ja z całych sił starałam się je ułożyć w jakieś sensowne wytłumaczenie. Jasność zaczęła się mieszać z ciemnością, a powieki samoistnie ledwie się uchyliły. Przed oczami migały mi rozmazane kolory, pomieszana z błękitem biel oraz przebłyski szarości. Nie mogłam niczego kontrolować, dotarła do mnie okropna, mdląca woń, od której od razu zrobiło mi się niedobrze. Czułam się nie dość, że okropnie i bez sił, to na dodatek zaczynałam odczuwać więcej zmysłów, niż węch.
Nie byłam tego w pełni świadoma, ale jedna z moich partii ciała w okolicy brzucha zaczęła delikatnie pobolewać czy też lekko szczypać. Leżałam dalej bez ruchu, czekając, aż obraz przed moimi oczami przestanie się rozmazywać. W trakcie odzyskiwania przeze mnie świadomości ból brzucha zaczął się nasilać. Ale to nie była zwykła dolegliwość, jaką zwykłam czuć podczas zatrucia pokarmowego czy innych problemów, ale zupełnie inna. Nowa.

- Dzień Dobry! Obudziłaś się już? Słyszysz mnie? - do moich uszu dotarł nad wyraz przesłodzony głos kobiety. - Możesz otworzyć oczy?
Całe moje siły skupiłam na tej niezwykle ciężkiej czynności, którą teraz wydawało się uchylenie powiek. Nie dziwiłam się temu, byłam totalnie wyczerpana.
- Pięknie! - wykrzyknęła kobieta, kiedy wreszcie udało mi się otworzyć oczy. - Jesteś w stanie coś powiedzieć?
- Mogę... - w głowie wiedziałam, co mam odpowiedzieć, jednak przez moje usta wydobyło się tylko charknięcie. Momentalnie żołądek podjechał mi do gardła i odniosłam wrażenie, że zapach pomieszczenia skumulował się akurat przy mojej twarzy.
- Widzę, że suszy cię w gardle? Zawsze tak jest, zaraz zawołam doktora, on rozporządzi, czy możesz się czegoś napić. Tymczasem leż i odpoczywaj, a przede wszystkim niczym się nie przejmuj, tutaj jesteś bezpieczna. Miałaś szczęście, bo gdyby nie ci mężczyźni, to nie byłoby pani tu z nami. - uśmiechnęła się perliście spuszczając powietrze z kroplówki.
Odetchnęłam głęboko, co spowodowało kłujący ból w klatce piersiowej. Syknęłam cicho upominając się w myślach, żeby więcej już tak nie robić, lub ewentualnie trochę delikatniej wydychać powietrze. Powietrze! Jak tutaj jest strasznie duszno...
- Spałaś krócej niż nam się wydawało, to trochę podejrzane... No ale bywa. - kontynuowała, jak zdążyłam zauważyć, pielęgniarka. Jeżeli wcześniej bolała mnie głowa, to teraz po jej paplaninie dosłownie mi pękała. Na domiar złego wciąż było mi niedobrze...
- ... W takim razie zgadza się pani? - zapytała kobieta. Popatrzyłam na nią tępym wzrokiem, przecież ja nawet nie wiedziałam o czym ona mówi.
- Okno... - wysapałam, próbując zapanować nad kręcącym się w mojej głowie obrazem. - Otworzyć...
- Proszę? Może pani powtórzyć? Nie rozumiem...
- Dusz... - nie mogłam się wysłowić. Popatrzyłam na nią tym wymownym wzrokiem, tylko głupi nie zorientowałby się, o co mi chodzi.
Gwałtownie wychyliłam głowę za ramę łóżka, wydając nieartykułowane dźwięki. Nie będę dokładnie opisywać tego co zaszło, wspomnę jedynie minę pielęgniarki, kiedy zniesmaczona zmywała po mnie podłogę i otwierała okno. Nie uśmiechała się już, przyniosła mi tylko wody w szklance i udała się po lekarza. To śmieszne, jak szybko można do siebie zrazić ludzi. Czuję, że nie polubię się z tą panią.  
- Dzień dobry. - przywitał się wchodzący do sali lekarz, a za nim pojawiła się grupka młodych ludzi, zapewne studentów czy praktykantów. Pochylił się nade mną świecąc po oczach lampeczką, którymi zaczęłam nerwowo mrugać. W dalszym ciągu były nadwrażliwe. 
- Białka są przekrwione, ale źrenice w normie. - mruknął uważnie mi się przyglądając, po czym wziął moją rękę przykładając palce do nadgarstka. - Puls również w porządku. - stwierdził. - Czy ma pani w domu jakąś osobę wymagającą opieki lub zwierzątko, którym się pani zajmuje?
- Nie. - wysapałam. Wiedziałam, co ma na myśli.
- To dobrze. W takim razie nie ma przeciwwskazań do tego, abyś została z nami trochę dłużej. Oglądnę ranę. - odkrył ze mnie kołdrę i podniósł podkoszulek do góry. Sama również chciałam ją dostrzec poprzez podźwignięcie się do siadu.
Poczułam szarpiący ból, jakby coś zaciskało się na mojej skórze. Nieprzyjemne uczucie, żeby nie mówić nieznośne. Wręcz dokuczliwe.
- Nie podnoś się na rękach, najlepiej w ogóle nie siadaj. Jeżeli już musisz to nie podwijaj nóg i trzymaj się prosto. - poinstruował mnie lekarz. - Proszę podejść. - tutaj zwrócił się do stojących pod ścianą lekarzy. Wszyscy naraz podeszli i stanęli dookoła mojego łóżka, wpatrując się w mój brzuch. Nie przesadzałabym, opisując tą sytuację jako ,,niezręczna". - Trzy rany cięte, mają równe, nieposzarpane brzegi. Po prześwietleniu sprawdziliśmy, że nie znajdują się żadne ciała obce, więc tutaj - mężczyzna ostrożnie dotykał palcem mojego brzucha, pokazując uczniom, jak to wszystko wygląda. Szkoda tylko, że ja nic nie mogłam zobaczyć, bo leżąc ze wzrokiem wbitym w sufit ciężko cokolwiek widzieć. - znajdują się szwy niewchłaniane, jest ich w sumie siedem, do ściągnięcia za dziewięć, góra dziesięć dni. Powłoka jamy brzusznej jest zszyta dwiema nićmi stalowymi... - mężczyzna tłumaczył powoli i pewnie zrozumiale, ale skąd ja, niezaznajomiona z medycyną i sposobami zszywania ran mogła się cokolwiek z tego dowiedzieć? 
Jestem świadoma, że mam szytą skórę. Wiem, że założono mi w sumie jedenaście szwów. Zdaję sobie sprawę z tego, że zostałam trzy razy dźgnięta w brzuch, kiedy najzwyczajniej w świecie wracałam do domu.
- Poproszę pani dane osobowe. - lekarz wyciągnął gruby, czarny zeszyt.

*** 

- Jesteś na coś uczulona? Składnik lekarstw, jedzenia czy cokolwiek?
- Laktoza. Nie toleruję laktozy.
- Tylko tyle?
- Tak.
- Jesteś pewna?
Z każdym pytaniem mężczyzny byłam coraz bardziej poirytowana, jednak utrzymywałam kamienna twarz, odpowiadając mu po raz setny ,,tak".
- Kiedy miałaś ostatnią wizytę u fryzjera lub kosmetyczki? - trzymajcie mnie.
- Kim byli ci mężczyźni? - wydukałam w końcu, ponieważ to pytanie stale chodziło mi po głowie. Poza tym, w głowie miałam jedynie obraz mężczyzn, którzy mnie okradli i... Przełknęłam głośno ślinę. Ręce zaczęły mi się trząść, kiedy z całych sił zaciskałam je na kołdrze.
Lekarz nie spodziewał się tego pytania, zdradził go zagubiony wyraz twarzy. Popatrzył na wszystkich zgromadzonych w sali, a wzrok utkwił w rozglądającej się na bokach pielęgniarce. Chyba ktoś tu się wygadał.
- Na razie nie ma potrzeby, abyś przejmowała się takimi sprawami. Wszystko wyjaśnimy.
- Ja chcę wiedzieć teraz.
- Proszę nie krzyczeć...
- Dlaczego wszystko przede mną ukrywacie?! - wybuchnęłam. Bardzo rzadko mi się to zdarza, jestem z reguły opanowaną osobą, która najpierw przemyśli co powiedzieć. Nie wiem, dlaczego teraz emocje wzięły nade mną władzę, mogłam jedynie wymyślać powody - ból, niewiedza i ogólna bezsilność. Tak jak powiedziałam, mogłam sobie teraz wybierać.
- Zawsze musisz postawić na swoim? - lekarz zapisywał podane mu informacje w jakimś notesie, co chwila sprawdzając, jak zmienia się moje ciśnienie. - Współczuję, musisz mieć przez to wiele problemów w życiu.
- To jest moja sprawa, tak samo jak to, kto mnie okradł i...
- Tego nikt nie wie.
- Mwoh?
- Wszystko wyjaśnimy. - powtórzył mężczyzna zabierając termometr. - Stan podgorączkowy, normalne po wybudzeniu. Tymczasem proszę o cierpliwość. Nie wstawaj z łóżka, chyba że jest to konieczne, przed każdym wyjściem zadzwoń - wskazał na znajdujący się na ścianie guzik - po pielęgniarkę, odepnie ci kroplówkę. Do zobaczenia.
Wraz z innymi lekarzami wyszedł z sali, przy drzwiach zostawiając notatki pielęgniarce. Zrezygnowana upadłam na wyleżane i wygniecione poduszki marząc, żeby to wszystko okazało się tylko wytworem mojej nad wyraz bujnej wyobraźni.
Moją uwagę przykuła krzątająca się z nowym zbiornikiem na kroplówkę pielęgniarka. Z pozoru normalna czynność, ale poprzedni nie został przecież opróżniony do końca. 
- Co jest w tej kroplówce? - zapytałam. Odpowiedź dostałam po dłuższej chwili.
- Środki uspokajające. Dobranoc.

***

Szpital sam w sobie nie jest straszny. Ot, zwykły budynek stojący w wyznaczonym miejscu w mieście, przeznaczony do użytku publicznego. To zazwyczaj wspomnienia z nim związane powodują niechęć. 
Mnie najbardziej w pamięci utkwiły rutynowe szczepienia i dramatyczne próby zasłonięcia ramienia bluzką, mój płacz spowodowany strachem przed wbiciem igły oraz wysyczane do ucha przez mamę słowa ,,przestań robić sceny" lub ,,masz przechlapane, wrócimy tylko o domu". Potem smak taniego lizaka pomieszanego z moimi łzami przy wyjściu z gabinetu, bo mimo ogólnego zamieszania i tak dostawałam nagrodę.
Spanie w szpitalnej sali również do najprzyjemniejszych nie należy, a szczególnie po uspokajających, jak zarówno i usypiających środkach. Co do pobudek, to wyglądają zdecydowanie gorzej. Twardy materac w łóżku sprawia wrażenie kilkunastoletniego, wyleżanego tapczanu, od którego można dostać odleżyn. Mdlący kolor ścian i ten wszechobecny smród. Zimny, a czasami nawet piekący płyn, podawany dożylnie w postaci kroplówki. Jednak to wszystko okazuje się być niczym w porównaniu z nieznośnym bólem głowy, który pojawia się zaraz po otwarciu oczu. Zalety faszerowania tabletkami.
Uchyliłam lekko powieki. Dostrzegłam zarys czegoś czarnego, znajdującego się na sąsiednim i jeszcze jak zasypiałam, wolnym łóżku. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy - to tylko lekarz. Siedzi na łóżku czekając aż się obudzę lub sprawdzający moje wyniki. Nic szczególnego.
Ale z drugiej strony lekarz nie ma czarnego kitla.
O Boże.
Przysięgłabym, że z chwilą, kiedy szerzej otworzyłam oczy, dostałam zawału serca.

10 komentarzy:

  1. Dziewczyno! Jak można w takim momencie kończyć? Kto to jest? Rabusie czy może chłopacy? Osobiście liczę na odpowiedź drugą XDD Co za chamscy lekarze i pielęgniarki ;;;; Można powiedzieć, że trochę wczuwam się w postać bohaterki bo też nienawidzę szpitali. Są takie.... no właśnie XDD W końcu, kiedy przeczytałam wszystkie rozdziały mogę napisać coś "sensownego". GENIALNE! Opowiadanie jest lekkie, przyjemne w czytaniu i interesujące! Trafiłaś w mój gust i nie przeszkadzają mi nawet małe błędy. Jak zwykle po przeczytaniu czegoś co mi się strasznie podoba nie mogę znaleźć słów by to opisać... I tak jest też tym razem XDD Więc kończąc życzę dużo weny i chęci do pisania <3 Jak wspomniałam wcześniej zostałam stałą czytelniczką wiec z niecierpliwieniem będę czekać na kolejny rozdział ^^ ~ Fighting! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że opowiadanie trafiło w Twój gust i że zostałaś stałą czytelniczką bloga ^.^
      Naprawę, tymi wszystkimi komentarzami i miłymi słowami poprawiłaś mi humor oraz dodałaś chęci do pracy nad kolejnymi rozdziałami :)
      Dziękuję <3

      Usuń
  2. Spodobały mi się te pierwsze rozdziały i ciekaw mnie jak dalej połączysz historie tej dziewczyny i WINNER. Oczywiście obserwuje bloga i czekam na kolejny wpis ^^

    http://cnbluestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komuś się podoba, jej :D
      Dziękuje za komentarz i tez z niecierpliwością czekam na kolejny wpis na Twoim blogu :)

      Usuń
  3. Pod koniec rozdziału to i ja prawie dostałam zawału. Ktoś w czarnym kitlu? Z moją wyobraźnią i biorąc pod uwagę fakt oglądania seriali takich jak Supernatural to moją pierwszą myślą była Śmierć xd Jest to pierwsze opowiadanie o Winner, którego jeszcze nawet nie rozpoznaje, więc twoje opowiadanie moze mi w tym pomóc ;) Szkoda, że nie ma bohaterów. Czekam na kolejny rozdział :) Mam nadzieje, że się pojawi :)
    dirty-breath

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kolejny rozdział pojawi się na pewno, planuję go dodać do dwóch tygodni ;) Nie dodałam zakładki z bohaterami, ponieważ nie mam pojęcia jak wyglądałaby główna bohaterka. W tym problem XD Ale postaram się coś z tym zrobić :)

      Usuń
    2. Zawszę mogę pomóc, jeśli byś chciała :)

      Usuń
    3. Świetnie, jak to jeszcze dokładniej obmyślę to dam znać :)

      Usuń
  4. Przepraszam, że tak późno komentuję :) Mimo to, że nie wiem zbyt dużo o zespole Winner urzekłaś mnie tym opowiadaniem ^^ Czytanie twojego bloga ułatwia mi rozpoznawanie członków zespołu ;) Fighting !! Dużo weny xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urzekłam opowiadaniem, jak miło :3
      Dziękuję i wzajemnie, dużo, bardzo dużo weny :D

      Usuń