niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział I

- Czyja kolej dzisiaj? - popatrzyłem na siedzących w pokoju chłopaków.
- Nie chcę nic mówić hyung - odparł przeciągając się Taehyun. - Ale dzisiaj to chyba Twoja.
- Znowu? - podniosłem jedną brew do góry. - W zeszłym tygodniu byłem dwa razy. To Mino powinien teraz iść.
- Oho, pewnie, już biegnę. - mruknął wyżej wymieniony nie odrywając oczu od telefonu.
- Kiedy ostatni raz byłeś? - odwróciłem się w jego stronę.
- Kiedyś na pewno.
Wspominałem już o tym, jak bardzo irytującą osobą jest Mino? Na świecie nie istnieje drugi człowiek, którego widok tak bardzo działa mi na nerwy. No chyba, że jeszcze nie miałem okazji go spotkać. I nie chcę jej mieć.
- Przecież i tak ktoś musi iść, więc po prostu ustalcie kogo kolej. - powiedział Seunghoon. Dzisiaj rano to on był po śniadanie, tak więc teraz miał zapewniony spokój.
- Właśnie ustalamy. - przewróciłem oczami.
- Dobra, uspokój się hyung...
- Możesz przestać? - zapytałem siląc się na jak spokojniejszy ton głosu. - Ale teraz to naprawdę Twoja kolej... - wtrącił się maknae.
- Możesz przestać? - powtórzyłem już głośniej i nagle nabrałem ochoty na wyjście z domu od nich. Dla świętego spokoju.
- Pójdzie Jinwoo i Mino, chyba że nie chcecie nic jeść. - naszą przyjacielską wymianę zdań przerwał machający w powietrzu kartą kredytową lider. Bez słowa podszedłem do niego i wyciągnąłem mu ją z ręki, on zaś z zadowoloną miną wrócił do czytania książki. Z zadowoloną, bo to nie on musi iść na takie zimno z tym przygłupem po jedzenie.
- Tylko bez doenjang, bo wczoraj już było. - powiedział kpiąco Seunghoon.
- Zamknij się. - rzuciłem przez zaciśnięte zęby ubierając kurtkę. - Rusz się Mino, głodny jestem.

***

Wyszedłem na zewnątrz zasuwając zamek od kurtki. Jak na połowę października to było przeraźliwie zimno, a na dodatek zaczęło padać.
- Chodź szybciej, nie chcę zmoknąć. - ponagliłem idącego z tyłu chłopaka, który niemiłosiernie się wlekł.
- Co zamówimy? - zapytał kiedy dorównał mi kroku i szliśmy już równo.
- Nie wiem, jak dla mnie mogą jeść sam ryż. - odburknąłem nie mając ochoty na rozmowę. Było mi zimno, nie wziąłem ze sobą czapki a deszcz padał coraz mocniej. Idealna pora na nocny spacer po kolację.
- Ach, hyung, co się ostatnio z tobą dzieje?
- Co się ze mną dzieje? - powtórzyłem i zamilkłem na chwilę zastanawiając się nad jego pytaniem.
- No tak. Naskakujesz na nas o byle co, wściekasz się o rzeczy, na które wcześniej nie zwracałeś uwagi, często siedzisz sam w pokoju, kiedy robimy coś wspólnie... - wymieniał chłopak patrząc na mnie z niepewnym wzrokiem.
Nie potrafiłem tego określić. Nie rozumiałem moich nagłych wybuchów gniewu. Ale to, że czasami chcę posiedzieć sam to chyba normalne. Jesteśmy zespołem, ale kto powiedział, że musimy spędzać każdą chwilę razem?
- To tylko zmęczenie. - palnąłem na odczepnego. - Na pewno za niedługo przejdzie. - na koniec uśmiechnąłem się sztucznie, aby to przełknął i zostawił temat mojej osoby w spokoju.
- No ja myślę. - odparł i szliśmy tak w ciszy, dopóki Mino nie stwierdził, że szybciej będzie jak pójdziemy przez park. Moje włosy były zupełnie mokre, więc miałem już naprawdę gdzieś czy droga będzie krótsza.
- Pięć minut cię nie zbawi, zresztą tam jest ciemno. - burknąłem pod nosem.
- Boisz się ciemności? - chłopak charakterystycznie ruszył brwiami.
- Po prostu wolę iść normalnie ulicą.
- No chodź, tam nie ma ludzi.
- Co z tego, że nie ma tam ludzi? Jeżeli masz w planach robić coś nieprzyzwoitego w miejscu publicznym to super, ale mnie w to nie mieszaj.
- "Nieprzyzwoitego" to sam dodałeś. - zaśmiał się, a ja całkowicie straciłem siłę na kolejną kłótnię. Odwracałem się w stronę parku, kiedy usłyszałem krzyk.
Obydwoje zamarliśmy w bezruchu. Krzyk należał do kobiety. Dość młodej, bo przechodził w pisk. Był krótki, jakby coś go przerwało. Brak tchu właściciela czy...
- Jinwoo... - Mino gwałtownie odwrócił się w stronę, z której prawdopodobnie pochodził krzyk. - Chodźmy tam, może coś się stało...
Ja w dalszym ciągu stałem jak sparaliżowany. W głowie cały czas miałem ten pełny bólu krzyk, nie mogłem się od niego uwolnić. Dopiero kiedy Mino ruszył w stronę kolejnej przecznicy odzyskałem świadomość. Podbiegłem do niego i razem zatrzymaliśmy się zaraz za zakrętem ulicy. Deszcz się nasilił, na dodatek przecznica nie była oświetlona przez co naprawdę nie byłem w stanie niczego zobaczyć. Mino wyciągnął ze swojej kiszeni telefon i odblokowując go poświecił po ziemi. Idąc za jego przykładem zrobiłem to samo i zrobiłem parę kroków do przodu. Nikłe światło wyświetlacza ledwo co oświetlało mi drogę, przez co potykałem się co chwila przeklinając w myślach.
- To chyba nie tutaj. - usłyszałem głos Mino.
 Stał na środku ulicy, cały dosłownie ociekający wodą. Pociągnął nosem i poświecił telefonem po ścianie jakiegoś budynku. Rozglądnąłem się dookoła. Poza kamienicami okalającymi przecznicę niewiele mogłem dostrzec. Kilka niezapalonych lamp przy chodniku i walających się po nim śmieci. Typowa obskurna ulica, czyli miejsce omijane przeze mnie szerokim łukiem.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy? - z zamyślenia znowu wyrwał mnie głos rapera.
- Mnie się pytasz? - wzruszyłem ramionami. Moja orientacja w terenie jest równa zero, więc po co się jeszcze pyta. Po raz kolejny Mino utrwala mnie w przekonaniu, że jest beznadziejnie głupi.
Nie patrząc na niego ruszyłem przed siebie. Doszedłem do końca ulicy i skręciłem w lewą stronę, wchodząc w jakiś zaułek. Podniosłem telefon do góry aby jak najwięcej zobaczyć. W jednej chwili jeszcze nie byłem pewien, na co urządzenie rzuca światło. Jednak kiedy zorientowałem się o co chodzi, telefon wypadł mi z rąk, a z ust wydałem mało męski krzyk.
Pod murem leżała dziewczyna. Zapewne to ona krzyczała. Teraz zaś leżała w kałuży wody i... własnej krwi?
- Mino! Mino chodź tu szybko! - zawołałem drżącym głosem. Podszedłem do dziewczyny na miękkich nogach i przyklęknąłem przy niej, odwracając delikatnie jej głowę w moją stronę.
- Słyszysz mnie? - klepnąłem ją po zimnym policzku. Zero reakcji. Przyłożyłem dłoń do jej szyi, ledwo wyczuwając słabe tętno.
- Jinwoo, co się... - z zakrętu wyłonił się Mino.
- Dzwoń po karetkę, szybko! - przerwałem mu nie odrywając wzroku od dziewczyny. Chłopak wyciągnął telefon przed siebie i poświecił na nas wyświetlaczem. Moje oczy dopiero w świetle mogły cokolwiek dostrzec. Nad prawym okiem dziewczyna miała dość sporą szramę, z której obficie sączyła się krew. Niestety, to nie wszystko. Praktycznie cały prawy bok dziewczyny był zakrwawiony. Ostrożnie podniosłem do góry koszulkę z brzucha dziewczyny, aby móc zobaczyć obrażenie. Jednak to nie rana była powodem krwawienia. Na brzuchu widoczne było ich kilka. Jedna z nich, znajdująca się zaraz nad pępkiem wyglądała najgorzej - była wyraźnie głęboka.
- Jinwoo! - Mino trącił mnie w głowę, abym w końcu zwrócił na niego uwagę.
- Nie słyszałeś? Dzwoń na pomoc! - krzyknąłem, odpychając od siebie chłopaka. Dlaczego on chociaż raz nie zrobi tego, o co go proszę?!
Odetchnąłem głęboko, próbując się uspokoić. Odwróciłem głowę w stronę chłopaka, który w dalszym ciągu nie odrywał ode mnie wzroku. Nie patrzył się jednak na mnie, był dziwnie nieobecny. Ponownie głośno odetchnąłem, próbując zebrać wszystkie latające mi po głowie myśli i przeanalizować sytuację.
- Mino, zadzwoń po karetkę, proszę. - powiedziałem niemalże błagalnie. - Dziewczyna jest teraz zdana tylko na naszą pomoc, przecież nie chcesz, aby...
Wokół znowu pojawiła się ciemność, ponieważ raper wziął telefon i już nas nie oświetlał. Szybko wystukał numer na klawiaturze i przyłożył telefon do twarzy.
W tym samym momencie poniosłem z ziemi moją przemoczoną komórkę przeklinając cicho. Telefon pod wpływem wody przestał działać, nie mogłem go nawet odblokować. Super.
- Tak, ma kilka ran. Niektóre są głębsze... Nie... Nie wiem... Naprawdę nie wiem, gdzie jesteśmy, zaraz poszukam nazwy ulicy... - Mino od nas odbiegł, a mnie ogarnęła lekka panika.
Pochyliłem się nad dziewczyną próbując zedrzeć z niej bluzkę. Deszcz lał bez ustanku, materiał był cały przemoczony i po prostu nie byłem w stanie tego zrobić. Ale trzeba czymś przecież zatamować krwawienie. Podtrzymując ciało dziewczyny na jednej ręce, drugą ściągnąłem z niej bluzę. Złożyłem ją na dwie części i przyłożyłem ubranie do brzucha, delikatnie uciskając ranę. Moje zabiegi jednak na nic się nie zdały - bluza zdążyła już całkiem nasiąknąć, a z obmytego deszczem brzucha dalej sączyła się krew. Jeżeli wcześniej sądziłem, że zaczynam panikować, to teraz przerażenie ogarnęło mnie zupełnie.
Niespodziewanie dziewczyna drgnęła i uchyliła powieki. Mimo ciemności, jaka dookoła panowała mogłem dostrzec przerażenie w jej oczach, kiedy na mnie patrzyła.  Po chwili wzajemnego przypatrywania się sobie dziewczyna wsparła się na rękach i zaczęła się ode mnie odsuwać.
- Nie, proszę nie... - błagalnie wyszeptała. - Zostawcie mnie w spokoju...
- Z-zostawcie? - poczułem, jak po moim ciele przechodzi milion mrówek. Oglądnąłem się za siebie, ale po Mino dalej ani śladu.
- Proszę... Nie krzywdźcie mnie...
- Nie mam zamiaru cię krzywdzić, chcę ci pomóc. - odpowiedziałem spokojnie, starając się zdobyć jej zaufanie. Dziewczyna jednak w dalszym ciągu podpierając się na jednej ręce cofała się do tyłu, drugą zaś zaciskając na bluzie.
- Nie, nie ruszaj! Możesz zainfekować ranę. - powiedziałem chyba za głośno, ponieważ dziewczyna drgnęła i jeszcze szybciej się odsuwała. Natrafiła na przeszkodę w postaci ściany, przestraszona zakryła twarz rękami.
- Karetka już jedzie. - zza moich pleców wychylił się Mino. - Coś ty jej zrobił?
- Ona chyba myśli, że jesteśmy tymi, co jej to zrobili. - wydukałem, nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą wywnioskowałem.
- Że co? - Mino podszedł do dziewczyny, przyklękając zaraz przy niej. Przez chwilę wahał się, czy coś powiedzieć, czy raczej zachować milczenie. Niespodziewanie chwycił jej ręce i odciągnął je od twarzy. Dziewczyna nie protestowała, może kiedy miałaby siłę jakoś na to zareagowałaby. Ale nie teraz. W tym momencie miała półprzymknięte powieki i ciężko oddychała, powoli tracąc oddech.
- Nie bój się. Zostań w miejscu, przy ranach brzucha najważniejsze jest ograniczenie ruchu. - wyszeptał raper. - A także... Ej, nie zamykaj oczu!
Dziewczyna osunęła się na ulicę, lądując w kałuży pełnej wody. W jednej chwili znalazłem się przy niej i wyciągnąłem ją, całą przemoczoną i położyłem jej głowę na moich kolanach.
- Słyszysz mnie? Powiedz, że tak. - rozpaczliwie krzyknąłem, klepiąc ją po lodowatym policzku. - Popatrz na mnie!
- Jinwoo, ona już Cię nie słyszy... - wybełkotał Mino.
W tym samym momencie nadjechał ambulans. 

3 komentarze:

  1. Wowowowowow * - - - - - * chce juz następne * ^ * to jest super. Fajnie się zapowiada :D takie zakończenia są najlepsze xD czekam z niecierpliwością na następny rozdział : 3
    dużo weny i czasu do pisania :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow~~ Chce już następną część!
    On umarła? Matko biedna! Boże sama nie wiem co mam teraz w głowie!... wow....
    Rozdział super, fabuła wymiata! Czekam na next!

    Zapraszam do mnie:
    http://zdrada-ma-wiele-twarzy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział <3 Aish... Zazdroszczę talentu ;;; W takim momencie kończyć? Zapowiada się ge-nial-nie! <3 Wszystko genialnie do tego stopnia, że nie mam się o co przyczepić ;;;; Idę czytać kolejny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń